FELIETONY - z przymrużeniem oka

DOMEK NAD BAŁTYKIEM

Jeśli mieliście okazję wysłuchać „słuchowiska –Domek w Karkonoszach”, który niewątpliwie wstrząsnął internetem, przeczytajcie również krótki odpowiednik Domku w Karkonoszach – „Domek nad Bałtykiem”.
Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma!
Prawda jest taka, że warto pokochać miejsce w którym się mieszka ze wszystkimi jego zaletami i wadami.
Kwiecień.
Boże jak tu pięknie! Wiosna budzi się do życia. Powoli robi się ciepło. Bałtyk jest przepiękny. Przeprowadzka na morze była moim największym marzeniem – w końcu się spełniła. Spacer po szerokiej, pustej plaży jest tak przyjemny, że po prostu wiem, że to jest moje miejsce na ziemi. Teraz już będę codziennie o poranku spacerować po szerokiej piaszczystej plaży. Wynająłem mieszkanko trzysta metrów od plaży. Mam swoje miejsce parkingowe i piękny widok na piaszczystą wydmę. Trochę wieje, ale to dopiero kwiecień – ma prawo wiać. Poza tym – Cudo!
Maj.
Maj rozpoczęliśmy długim wolnym weekendem. Zrobiło się trochę tłoczno, ale spokojnie mam swoje miejsce parkingowe, więc nie ma dramatu z parkowaniem. Nadal chodzę codziennie na plażę. Nie jest już tak pusto jak w kwietniu, ale z powodzeniem mijam nogi ludzi na plaży. Obok mojego mieszkania, jakaś grupa młodych ludzi wynajęła sobie lokum na pięciodniową majówkę. Całymi dniami pili i śpiewali szanty. Chyba nawet nie zobaczyli morza. Ktoś jednym kołem wjechał na moje miejsce parkingowe, ale spokojnie się zmieściłem, więc nie robię z tego afery. Tylko włożyłem karteczkę za wycieraczkę, żeby tego więcej nie robił. Dość mocno wieje, ale to dopiero maj. Zawiewa mi piaskiem na okna. Będę musiał je wymyć w końcu.
Czerwiec.
Ten skurw… codziennie parkuje auto tak, że ledwo mieszczę się na swoim miejscu parkingowym. Napisałem mu kolejną kartkę, ale nic one nie dają. Już mi się kartki kończą, a on dalej swoje. Ludzi zjechało się tysiące. Z trudem omijam nogi plażowiczów. Codziennie w moim bloku, jakaś nowa ekipa urządza libację alkoholową. Do libacji wszyscy wybierają taki sam repertuar muzyczny – Miłość, miłość w Zakopanem (choć są kur… nad morzem), Przez twe oczy zielone, a kończą na Baby Shark dooo, dooo, dooo. Strasznie wieje. Ostatnio suszyłem gacie na balkonie. Tak wieje, że znalazłem je dopiero po pięciu dniach, jakiś kilometr od miejsca zamieszkania. Strasznie wieje.
Lipiec.
Ufff… wynająłem sobie garaż. Nie będę musiał walczyć z tym idiotą parkującym na moim miejscu. Obserwuję innych jak krążą po osiedlu i szukają miejsc parkingowych, a ja spokojnie korzystam z mojego pięknego garażu. Postanowiłem umyć okna. Jest bardzo słonecznie, więc to dobry dzień. Tak wieje, że cały piach z wydmy przykleja się do okien. Kurw… od dwóch godzin szoruję te cholerne okna, ale one są nie do umycia. Sól i piach osadzają się na szybach i ch… wie, co z tym zrobić. Jedno mnie cieszy – mam garaż. Na plażę to już nawet nie chodzę, bo ludzi jest tak dużo, że nie jestem w stanie przejść się brzegiem morza nie potykając się o ludzkie nogi i butelki z piwem.
Sierpień.
Jak ci ludzie tu żyją. Przecież tu ciągle wieje. Jak mieszkałem w mieście to lata były upalne, a tu zawsze muszę mieć ze sobą bluzę i kurtkę wiatrówkę w plecaku. Czasem biorę ciepłą herbatę do termosu. Jakby tego było mało, ten idiota od parkowania znalazł sobie nowe miejsce do parkowania. Jego nowym miejscem jest podjazd mojego garażu. Zastawiłem go tak, żeby nie mógł wyjechać. Libacje – bez zmian. Jedyne co się zmieniło to, to że zamknęli śmietnik osiedlowy na klucz. Podobno każdy domownik posiada swój. Efekt jest taki, że potykam się o cudze śmieci, bo nikt nie ma klucza, więc jedni zostawiają śmieci na klatce, inni w lesie, a jeszcze inni przy zamkniętym śmietniku, gdzie mewy wielkości orłów tylko czekają, żeby dorwać się do worka ze śmieciami i rozrzucić je po całym osiedlu. Na plażę nie chodzę. Poszedłem ostatnio raz, to wpadłem do wielkiego dołu. Rodzice przynoszą na plaże wielkie łopaty i kopią doły dla dzieci – do zabawy. Wszyscy są szczęśliwi. Rodzice mogą w spokoju pić piwo podczas dziecięcej zabawy. Nie zasypują tych dziecięcych dziur, więc wpadłem i zwichnąłem kostkę. Kiedy dotarłem do domu, zauważyłem, że idiota od auta wezwał Straż Miejską, a oni wlepili mi mandat. Na nic zdały się tłumaczenia, że on zastawił mój garaż. Założyli mi blokadę na auto. Także nie mam czym jeździć i mam zwichniętą kostkę. Poza tym nie widzę już przez okno wydmy, bo szyby mam ciągle zalepione piaskiem i solą i nie mogę tego domyć.
Wrzesień.
Dobrze, że już wrzesień. W końcu wakacje się skończyły. Nie będzie ludzi. Tylko strasznie wieje. Temperatura spadła do zera. Muszę wyciągnąć kurtkę puchową, żeby iść na spacer. Dobrze, że ból kostki już mi przeszedł. Jak tylko ściągną mi blokadę z kół w aucie to wracam do miasta…
Może być czarno-białym zdjęciem przedstawiającym 2 osoby, dziecko, ludzie stoją i plaża

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.