FELIETONY - z przymrużeniem oka

Z pamiętnika matki – MASŁO SHEA…

Omiatając w biegu mieszkanie, omijam córkę leżącą na kaflach w przedpokoju. Nie leż na zimnej podłodze, bo się przeziębisz – mówię lekko uniesionym głosem. Mrucząc coś pod nosem, przenosi swoje ciało na dywan. Nieee, no wiadomo, że nie robi tego normalnie. Przepełzuje, to jest pasujące słowo do obrazu, ale nie przeszkadza mi to, przynajmniej przeciera podłogę. Koniec tego – myślę sobie. Najpierw prysznic, a potem dokończę sprzątanie. Sami wiecie jak wygląda taki prysznic matki. Udajesz, że to relaks, a zza ściany słyszysz kłótnie, jęki, pytania kiedy wyjdziesz. Jedynym relaksem jest udawanie, że po prostu nic nie słyszysz.  Po zakończonej kąpieli, wychodzę i otwieram nowe pudełeczko masła shea. Marzyłam o nim od dawna. Nabieram troszeczkę i smaruję całe ciało. Następnie opieram stopę o muszlę i smaruję całe stopy. I tu nasuwa się pytanie – czemu do cholery nie postawiłam stopy na zamkniętej muszli. Czy szkoda mi było cazsu, na ruch ręką? To pytanie już zawsze pozostanie bez odpowiedzi. W pewnym momencie, stopa jest tak śliska, że osuwa się wprost do kibla. Stoję  z nogą w toalecie i słyszę jak moje potomstwo bije się między sobą i woła mnie przeraźliwie. Ruszam więc na pomoc, ale… zapominam że stopa utkwiła mi w muszli. Padam jak kłoda na kafle w łazience. Podnoszę głowę, dzieci stoją nade mną trzymając się z miłością z rączki. Mamo nie leż goła na kaflach bo dostaniesz wilka.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.