FELIETONY - z przymrużeniem oka

CZAS WYJŚĆ DO PRZEDSZKOLA – banalna historia z przesłaniem.

Siódma rano. Syn podchodzi do mnie, podnosi moje powieki palcami, próbując mnie obudzić. Mamo, chodź ze mną do dużego pokoju – jęczy nad uchem. Synu, nie możesz pójść sam? – pytam z wyrzutem i przecieram slinę z ust (musiałam wyglądać bardzo ponętnie podczas snu, skoro ślina cieknie mi z paszczy). Czemu muszę iść z tobą? – ponawiam pytanie. Bo… bo… bo ja cię KOCHAM, mamo. Po takim wyznaniu nawet najgorsza matka podniosłby lędźwie spod ciepłej kołderki. Siedzę na kanapie, wpatrzona w sufit i czekam na godzinę zero, w której przyjdzie mi odprowadzić potomstwo do przedszkola. Wstaje starsza córka i dołącza się do oglądanie tej samej bajki, co każdego dnia z rana. O zgrozo! ta bajka, to – Myszka Miki – Święta Bożego Narodzenia. Jeszcze raz usłyszę … “wesołe niech będą święta, wesołe niech będą święta, oraz ten nowy rok” i eksploduję. Najbliżsi zeskrobią mnie później ze ściany, albo zostawią mą plamę na pamiątkę po dobrym człowieku. Ubieraj się mówię stanowczo do starszej. O Boszsze, wolniej już się chyba nie da. Dawaj Maks ubieramy się – mówie do młodszego. Czemuuuuuuu! Ty zawsze pomagasz Maksowi, a mi nie! – wtrąca wyraźnie oburzona sześciolatka. Jak miałaś trzy lata, to też ci pomagałam się ubierać, córeczko. Mam wrażenie, że każdego dnia, równo o 7.45 powtarzam dokładnie to samo zdanie. Ale ja chcę sam się ubierać – stwierdza syn, ku mojemu zaskoczeniu. Wyzionę ducha – myślę sobie. Nie myślcie sobie, że nie wiem – JA WIEM, że muszę mu pozwolić ubrać się samemu. Jakież byłoby to niewychowawcze, gdybym go teraz sama ubrała. Zegar tyka… Na razie nie przebrnęliśmy nawet przez jedną skarpetkę. Patrzę jak celuje stopką w dziurkę … i nic się nie dzieje. Mamo, czy ten Mikołaj z bajki jest prawdziwy? On nie ma okularów, na pewno jest podrabiany. AAAAA…!!!! Synu ubieraj się! Nie patrz na Mikołaja. Paradoksalnie wszyscy czekamy na wiosnę, a codziennie oglądamy Mikołaja i hałdy śniegu. I myślę sobie, ja pierdziele… założe mu tę skarpetkę i będzie po sprawie, ale wiem, że nie mogę, że muszę wytrwć.  Nagle słyszę z telewizora zdanie, które wypowiada Myszka Miki do psa Pluto – “Co ty narobiłeś Pluto? Podobno pies to najlepszy przyjaciel człowieka!!!”. Ja już wiem. Po prostu wiem, że moja córka, choć ubrana dopiero w jedną skarpetę to i tak zada to pytanie. Oczywiście, nie mylę się – Mamo, czy Myszka Miki jest człowiekiem? Jeśli jest myszką to dlaczego mówi, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka? Odwracam się, mróżę oczy i niczym stwór z innej galaktyki krzyczę – UBIERAJ SIĘ! O mycie zębów nie pytajcie. Jedno dziecko odpowiada, że nie umyje bo w nocy mu się nie pobrudziły, drugie zaś żąda otwarcia nowej pasty z bałwankiem Olafem. Oczywiście tłumaczę, że w starej tubce jest jeszcze trochę pasty i trzeba ją zużyć, a dziecko rozumie i myje zęby w ciszy… a nie, pomyliłam się. Dziecko wpada w histerię na myśl o utraconej możliwości mycia zębów fioletową pastą. Ja wyciągam tę cholerną pastę z Olafem, a sama przez następny tydzień myję resztką pasty dla dzieci. (Odpowiadam od razu na komentarze. Tak, jestem złą matką. Nie radzę sobie. Zero metod wychowawczych. Tak pozwoliłam mu wziąć nową tubkę pasty). W końcu jednak nadchodzi czas wyjścia z domu. Do przedszkola mam dwieście metrów, ale i tak wpadam na ostatnią chwilę przed śniadaniem. Ściągajcie szybko buty i kurtki – mówię – i w pośpiechu wyciągam kapcie z szafki syna. Podnoszę głowę, w momencie kiedy młodszy ściąga bluzę. Oczom moim ukazuje się – pidżama. Synu, nie ściągnąłeś pidżamki? Syn patrzy na mnie, potem na siebie i wpada w ryk.

 

Napisałam ten tekst, nie bez przyczyny. Od kilku dni zewsząd słyszę narzekające matki. Ta zmęczona, ta ma kaszel, ta gorączkę, jeszcze inna narzeka, że dzieci ma niegrzeczne. Dziesięć innych nie ma czasu dla siebie, a pięćdziesiąt następnych ma migrnę. Sama jestem matką i wiem, że bywa ciężko. Człowiek marzy żeby uciec i nie wrócić. Ale do cholery jasnej, jeśli masz zdrowe i uśmiechnięte dzieci to przecież przetrwsz kaszel i migrenę. Olśniło mnie wczoraj, kiedy moje dzieciaki bawiły się w swoim pokoju przez dwie godziny, a ja… Jak myślisz, co ja robiłam? Odpoczywałam? Piłam kawę? Czytałam? NIE, moja droga. Ja siedziałam i myślałam, że to już. Nadszedł czas kiedy mogę odpocząć, ale brakuje mi moich dzieci, nawet jak są w pokoju obok.

Bo macierzyństwo jest jak dywan usłany różami. Musisz przejść przez tysiące kolców, ale to najpiękniej usłany dywan na świecie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.